Gdyby nie drewniany Stockinger, wystawiłbym wyższą notę.

Szkoda, że z świetnie i szybko czytającej się książki powstał film strasznie przeciętny. Według mnie Stockinger nie nadaje się do tej roli, jest strasznie sztuczny.

Mimo, iż historia Bogdana Mayera to fikcja literacka to jak podkreśla Koźniewski, owa szaleńcza kurierska ekspedycja mogła wydarzyć się naprawdę. Sama książka „Sto koni do stu brzegów” pisana jest lekkim piórem, przez co pochłania się ją całymi rozdziałami. Akcja toczy się szybko, zaś w fabule nie brak jest intryg i...

mimo teoretycznie ciekawego scenariusza. Książkę " Sto koni..." czytałem z dużym zainteresowaniem, tym bardzie film mnie rozczarował. Tym bardziej, że nigdy nie trawiłem Stockingera. 3/10